Rozmowa przez telefon

Sniło mi sie ze dzwoni do mnie kolega mojego ukochanego, i mowi mi ze on nie chce sie ze mna spotykać, że tylko sie mną bawi itp. Żebym dała sobie z nim spokój, ze wogole za mna nie teskni bo ma jakies inne dziewczyny. Było mi smutno.

Rozmowa przebiegała bez zakłocen.

Pozniej znalazłam sie w jakims wielkim domu w ktorym bylo pelno pomieszczeń.
W jednym z tych najwiekszych były jakby takie wielkie kwadratowe otwory (coś jak studnia, lub komin). Nie wiem czy ja chciałam tam wejsc czy coś ale nagle telefon mi się wyślizgnął i wpadł do wielkiej dziury pełnej jakiś rupieci chyba. Myslalam ze juz po telefonie bo tam było mnóstwo pająków których sie boje i wiedziałam ze nie zejde poo niego.
Ale koleżanka powiedziała ze ona to zrobi, za co bylam jej wdzieczna.

Pozniej ktoś kazał mi szukać kogoś po tych pomieszczeniach, ale w głebi duszy czułam ze ta osoba juz nie zyje. W tym domu było bardzo niebezpiecznie, pełno dziur itp...

nie wiem czy ja znalazłam...

Patrząc jak wiele miejsca w Twoich snach zajmuje Twoj ukochany, widać, że wzajemnie nie jest Ci łatwo i głęboko to przezywasz. Nie zastanawiałaś się, czy przypadkiem to nie jest świat iluzji, który w rzeczywistości może okazać się zupełnie innym światem. Nie mówię, że złym - różnym.
Z tego, co zrozumiałam to jest miłość na razie platoniczna. Moim zdaniem te sny chcą Ci powiedzieć byś spróbowała podjąć jakąś inicjatywę, spróbowac przestać już tylko o tym snic, a zacząć naprawdę tym żyć.

To nie jest tak że ja tylko śnie Staram się z nim widywać jak najczęściej ale on mieszka troche daleko od mojego miasta więc mam możliwość widywania go raz na tydzien lub co 2 tygodnie... Jak sie spotykamy jest fajnie, miło no można powiedziec ze coraz lepiej.
Tylko on sie chyba boi zwiazku, z tego co wiem to nigdy w zadnym nie byl a ja moglam go wystraszyc bo pokazywalam mu ze chce czegoś poważnego, że jest dla mnie bardzo ważny.
Raz zaproponował mi związek, ze mozemy sprobowac ale powiedziałam mu ze nie chce go do niczego zmuszac... zeby sie jeszcze zastanowil...
Ale chyba nie jestem mu obojętna z tego co zaobserwowałam.

A ten sen to chyba moje obawy, ze mu na mnie nie zalezy i być moze jest to zupełna odwrotność...

Kiedys mi sie snilo ze było ognisko i poszedł z moją koleżanką gdzieś a w rzeczywistości to ja z nim wyszłam z tego ogniska...

Odmowa najczęściej występuje w snach odwrotnych, w sytuacji, gdy sniacy bardzo stara się coś uzyskać i boi się, że tego nie otrzyma. Odmowa otrzymana we snie zapowiada akceptację i zgodę na jawie.

Nawiązując do snu o wizycie...

On mówiąc o tej "Kasi" spoglądał się na telefon i tak jakby czekał na wiadomość... no ale że jej nie dostał to może go to zmobilizuje... On mozliwe ze chce sie skontaktowac...

No to skoro Ci zaproponował związek, a Ty nie skorzystałaś, to potraktował to jako pomyłkę z jego strony, że pewnie Ci się nie podoba, bo go odrzuciłaś. Ja bym tak pomyślała...
Trzeba było brać jak się dawał.

No moglam skorzystac, tylko takie wyznania po % sa dla mnie malo przekonujace, wiec mu powiedzialam ze wrocimy do tematu kiedy indziej...
Teraz mysle ze moglam sie zgodzic i juz... po sprawie by bylo a nie...
Ale z drugiej strony to moze i lepiej, bedzie mial wiecej czasu zeby sie zastanowic i ewentualnie uniknie zranienia mnie na wypadek gdyby jednak sie rozmyslil...

A po co unikać zranienia???
Wpisane jest naturalnie w miłość i otwartość. Nie unikam go od jakiegoś czasu i żyje mi się znacznie lepiej. Schematy wpisane w nasz umysł powodują automatyczne zamykanie na uczucia kiedy ktoś nas rani. Błąd. Powoduje to jedynie dłuższy czas przeżywania i większy ból, nie zamykając się cierpienie mija intensywniej, ale trwa 100 razy której. Sprawdziłam, tak to działa i bez wątpienia wolę być otwarta na wszelkie czucie.

Dlaczego chcąc czuć miłość, nie chcemy też cierpieć? To tak jakby otworzyć swoje kubki smakowe na odczuwanie tylko słodkiego smaku, a tak się przecież nie da... A przecież wszystkie smaki się uzupełniają i smakując tylko w słodyczy, po niedługim czasie (mówiąc ładnie) byłoby nam niedobrze.

Chyba masz racje, musze go otwarcie zapytac co do mnie czuje, nawet jesli by mial powiedziec ze nic... To zycie nadzieja ale w niepewnosci wcale nie wychodzi na dobre...
A kto wie... moze i on sie otworzy i powie w koncu co tak naprawde czuje

Spytaj, a wcześniej powiedz co Ty czujesz albo go wybadaj w sensie, przypomnij temat o tym co powiedział, żeby spróbować - zobacz co na to powie..
Nie chciałam Ci zburzyć Twojej rzeczywistości, uczucia itd. Myślę tylko, że nie warto żyć złudzeniami, bo jeśli to nie złudzenia, to po co marnować miłość i nie być razem, a jeśli tak, to też po co zamykać się na innych.
Z doświadczenia wiem, że facet twierdzący, że nie jest gotowy na związek lub "poważny związek", jest zwyczajnie niezainteresowany i czeka na "lepszą okazję". Bo a nuż się coś trafi, a przelotem można się pospotykać. Pokaż mi osobę, która kocha, ale jeszcze nie chce być w związku, bo coś tam... My kobiety lubimy sobie robić takie nadzieje, że "może on się przełamie albo jak pokażę jaka jestem fajna, to mu się zachce ze mną być", no ale o co tu właściwie chodzi? Miejmy prawie całe życie okres, urodźmy im dzieci, wychowajmy je, stwórzmy wspaniałe domowe ognisko, jeszcze oczywiście zajmijmy się ambitną pracą i przynośmy do tego dużo pieniędzy, bo przecież "czasy się zmieniły i kobieta też ma pracować", a mężczyzna co? Praca... i co dalej?

Wiem, że to uogólnienie i brzmi jak wypowiedź feministki, jednak jestem za tym, by trochę tradycji zostawić w tej nowoczesnej rzeczywistości. Wg mnie jeśli facet się nie stara by być razem (co jest pojęciem bardzo szeroko pojętym, a kobiety nie zawsze dostrzegają starania), to znaczy, że nie zależy mu na Tobie i w sumie co z tego? Akceptacja i żyjemy dalej, najgorzej się szarpać.

Zrobiłam niezły offtop Dość tego

Gdyby to tak bylo ad hoc - wywal i żyjemy dalej, , miłość całkowicie stracilaby na calej swojej sile.