Diagnostyka karmiczna

Czy ktoś z doświadczonych w Reiki i bioenergoterapii forumowiczów, w swej codziennej praktyce stosuje się do zasad opisanych w książce Marjana Ogorevca "Diagnostyka karmiczna oraz bezpieczna ingerencja w biopole człowieka""?

Chodzi mi o to, co poruszono w poniższym cytacie:

"Wiele dotychczasowych wiadomości dotyczących uzdrawiania okazało się niepełnych lub zgoła nieużytecznych. Stwierdziłem luki w swojej wiedzy oraz uświadomiłem sobie błędy, które my bioenergoterapeuci możemy popełniać, starając się wyrównać pole energetyczne człowieka, nie mogąc lub nie potrafiąc dotrzeć do przyczyn wywołujących niezrównoważenie. W takich przypadkach mówię o symptomatycznym leczeniu energiami (gdy usuwamy jedynie blokady energetyczne bez uprzedniego odnalezienia przyczyn ich powstania i bez współpracy z pacjentem).

Jednakże, co najważniejsze, dzięki Łazariewowi dowiedziałem się, że lecząc energiami symptomy, możemy zaszkodzić zarówno pacjentowi, jak i sobie, a pośrednio nawet swoim dzieciom i najbliższym. W niektórych przypadkach, szczególnie gdy jesteśmy dość "silni",możemy swoje błędy przenieść na następne wcielenia. Pod pojęciem dość "silni" rozumiem osoby mające wielki potencjał bioenergetyczny i potrafiące oczyścić własne biopole z zaburzeń i problemów spowodowanych niewłaściwym leczeniem i łamaniem zasad etyki zawodowej. Przestrzegam, że takie oczyszczanie jest krótkotrwałe, a istniejące problemy wcześniej czy później wracają.Terapeuta, widząc poprawę stanu zdrowia pacjenta,może myśleć, że uporał się z kłopotem, nie zdaje sobie jednak sprawy, że jedynie przesunął go w czasie."

to z przenoszeniem "błędów" na dzieci/najbliższych jest dla mnie totalną głupotą.

Dlaczego? czy możesz napisać cos więcej?

bo nawet biorąc pod uwagę czysty model energetyczny, pomiędzy karmą, a układem energetycznym nie ma żadnych powiązań. Bezpośrednich powiązań nie ma także pomiędzy układem energetycznym jednej osoby, a drugiej. Zadziałałoby to w ten sposób efektem placebo w modelu psychologicznym, ale owy wyklucza energię.

a jak się odniesiesz do wyjaśnień i opisów autora książki?

Zależy do których. To w modelu psychologicznym uznaje się, że choroby są powodowane przez życiowe problemy, więc tutaj chyba autor stosuje metamodel. Dałoby się to jeszcze przeżyć, przecież modyfikacja poglądów na korzyść praktyki jest do pewnego stopnia dopuszczalna. Zgadzam się, że bioenergoterapeuci powinni doszukiwać się źródła problemu, ale tylko tacy, którzy przyjmują to poglądowo. Bo po cóż tyle zachodu jakiemuś bioenergoterapeucie, który patrzy na to w nieco inny sposób? Tutaj wszystko zależy od przyjętego systemu wierzeń, jak zwykle zresztą - jeśli ktoś przyjmuje drugie dno choroby, to jasne, że leczenie objawów nic nie da. Jeśli ktoś pojmuje chorobę bardziej przyziemnie, to właśnie to będzie odpowiednim działaniem, które z pewnością nie przyniesie jakichś skutków ubocznych, jeszcze promieniujących na rodzinę. oO

jeśli istnieje jeszcze coś, do czego mam się odnieść, to poproszę o wskazanie.

No tak, ale czy Ty masz klientów/pacjentów, z którymi masz kontakt energetyczny od kilku, powiedzmy co najmniej 3 (trzech) lat?
Czy na podstawie włąsnych doświadczeń bioenergoterapeuty możesz na 100% przekreślić te teorie?
Ogorevc podpiera teorie przedstawione w książce swoim kilkudziesięcioletnim doświadczeniem i wydaje się być bardzo wiarygodny.
Zresztą nie jest pionierem w tym zakresie, bo jak zapewne Ci wiadomo, sam siebie opisuje jako duchowego ucznia Siergieja Łazariewa.

50 lat doświadczenia i myli modele? Wszystko wskazuje na jakość tych 50 lat.
Wyżej opisałem sytuacje, w których *przynajmniej patrząc zdrowym podejściem do magii, a nie new age* owe sytuacje mogą wystąpić, w innych - tak, neguję. Przyszło mi leczyć już parędziesiąt osób, może koło setki. Trzeba jednak zrozumieć, że bioenergoterapeuta bioenergoterapeucie nie równy, bo to tak zróżnicowana dziedzina, nawet pomimo normowania ich przez towarzystwo bioenergoterapeutyczne, że każdy terapeuta patrzy inaczej, każdy ma inne poglądy, więc nie można tego porównywać z uniwersalną książkową wiedzą. To, czy ww. teorie mogą mieć zastosowanie, wynika jedynie z implikowania ich w krąg wierzeń i przekonań, według których się podąża. Po prostu dla mnie zbytnie mieszanie i utrudnianie sobie życia jest głupotą, ale to tylko moja cholernie subiektywna opinia.

To nie poglądy powinny decydować o sposobie leczenia, tylko skuteczność oraz nieszkodzenie drugiemu człowiekowi.

Dlatego zapytałam nie o liczbę przerobionych klientów, a o sytuacje, kiedy tego samego człowieka leczysz od 3-4 lat i możesz na 100% potwierdzić skuteczność i nieszkodzenie.

Poglądy i technika, jeśli mówimy o magii, w której jedyną rzeczą, za którą powinno się podążać jest tradycja, bo sama w sobie wynika z tradycji. A robienie miszmaszu i mieszanie tradycji nie wychodzi na zdrowie, nikomu.